Cześć! Miłośnicy lotnictwa naprawdę nienawidzą katastrof lotniczych. W naszym środowisku solidarność jest tak duża, że nawet jak rozbija się maszyna na pokładzie której znajdują się osoby zupełnie nam obce to smutek i żal jest ogromny. Nie ma znaczenia czy rozbija się mały samolot czy duży, nie ważne czy ginie jedna osoba czy kilkadziesiąt - nasza reakcja jest zawsze taka sama. Początkowo jest niedowierzanie, później przygnębienie, a na koniec zadajemy sobie nieustanie pytanie "dlaczego?". Chociaż transport lotniczy jest bardzo bezpieczny to wypadki są nieuniknione. Bywają katastrofy, które zmieniają życie pasażerów i ich rodzin, bywają również takie, które wpływają na całe lotnictwo i jego przyszłość. Katastrofa lotu MH17 na Ukrainie jest właśnie tego najlepszym przykładem. Doskonale pamiętam ten smutny dzień, pamiętam moment kiedy dowiedziałem się, że samolot został zestrzelony, a wszystkie osoby znajdujące się na jego pokładzie zginęły. Pamiętam jak kilka minut później wyszedłem sfotografować kolejną maszynę, ale nie mogłem się na niczym skupić, a drżenie rąk nie pozwalało spokojnie utrzymać sprzętu. Tutaj dochodzimy do pierwszej części tytułu czyli do "bólu". Bo właśnie w takich sytuacjach ból psychiczny z powodu tragedii innych ludzi jest trudny do opisania. Ta katastrofa zmieniła nie tylko nasze spojrzenie na bezpieczeństwo współczesnego transportu lotniczego, ale również wpłynęła w istotny sposób na naszą ukochaną pasję. Kiedy ruch na M860, L980 czy L984 zamarł część z nas myślała, że to tylko chwilowy stan rzeczy, a wszystko po pewnym czasie wróci do normy. Niestety, konflikt pomiędzy Ukrainą a Rosją się nasilił, a przewoźnicy zaczęli omijać zagrożone tereny szerokim łukiem.
Straciliśmy możliwość obserwowania naszych ulubionych malowań oraz naszych ulubionych samolotów. Jednym los zabrał więcej, innym mniej, ale praktycznie wszyscy Spotterzy odczuli skutki tego tragicznego wydarzenia. Znam takich, którzy kiedyś obserwowali każdego dnia B777, A380 czy też A340, a teraz muszą się zadowolić przelotem jednego A320 (i to też od czasu do czasu). Mieszkańcy Lublina również zmuszeni byli pożegnać się z kilkoma liniami i kilkoma typami maszyn. Co ciekawe reakcje kolegów były różne. Jedni zagryźli zęby i cieszyli się tym co lata, inni zrobili sobie przerwę, a jeszcze inni uznali, że w takiej formie to hobby nie ma sensu i postanowili sprzedać sprzęt. Żadnej z tych postaw nie potępiam i wszystkie jestem w stanie zrozumieć. Każdy ma inny gust, każdy ma inne oczekiwania i co najważniejsze każdy ma wolną wolę, która pozwala podejmować życiowe decyzje. Podczas rozmów z kolegami zauważyłem jedno, pomimo upływu miesięcy, a później lat nasz stosunek do tego wydarzenia i jego skutków pozostał niezmienny. Emocje nadal są niezwykle silne. Wspominanie dawnych czasów i wypatrywanie lepszego jutra jest przez cały czas na porządku dziennym. I tak doszedłem do drugiej części tytułu czyli do nadziei. Nadzieja, że będzie lepiej pojawiała się w ciągu 1,5 roku kilka razy. Czasami światełko tliło się delikatnie, niemal niewidocznie, a innym razem był to prawdziwy ogień. Pisząc o "prawdziwym ogniu" mam oczywiście na myśli wielki powrót na lubelskie niebo linni Qatar Airways. Po zestrzeleniu B772 Malaysia Airlines katarski przewoźnik podobnie jak większość linii podjął decyzję o zaprzestaniu lotów nad Ukrainą. Jednak w ubiegłym tygodniu zaczęliśmy obserwować nieśmiałe próby przelotów nad jej zachodnią częścią. Początkowo w GOTIX wlatywał tylko A320 do Warszawy, ale kilka dni później jego śladem podążył A350 do PHL oraz B777 do Stanów Zjednoczonych. Kluczowym momentem była niedziela 17 stycznia kiedy B77W udający się do Chicago przeleciał nad naszym miastem. Gdybyście tylko widzieli moją reakcję i moją minę:) Maszyna na którą tak długo czekałem ponownie zagościła na "moim" kawałku nieba, a ja znowu mogłem cieszyć się jej widokiem. Był stres, były emocje, ale ostatecznie udało się ten moment uwiecznić.
Straciliśmy możliwość obserwowania naszych ulubionych malowań oraz naszych ulubionych samolotów. Jednym los zabrał więcej, innym mniej, ale praktycznie wszyscy Spotterzy odczuli skutki tego tragicznego wydarzenia. Znam takich, którzy kiedyś obserwowali każdego dnia B777, A380 czy też A340, a teraz muszą się zadowolić przelotem jednego A320 (i to też od czasu do czasu). Mieszkańcy Lublina również zmuszeni byli pożegnać się z kilkoma liniami i kilkoma typami maszyn. Co ciekawe reakcje kolegów były różne. Jedni zagryźli zęby i cieszyli się tym co lata, inni zrobili sobie przerwę, a jeszcze inni uznali, że w takiej formie to hobby nie ma sensu i postanowili sprzedać sprzęt. Żadnej z tych postaw nie potępiam i wszystkie jestem w stanie zrozumieć. Każdy ma inny gust, każdy ma inne oczekiwania i co najważniejsze każdy ma wolną wolę, która pozwala podejmować życiowe decyzje. Podczas rozmów z kolegami zauważyłem jedno, pomimo upływu miesięcy, a później lat nasz stosunek do tego wydarzenia i jego skutków pozostał niezmienny. Emocje nadal są niezwykle silne. Wspominanie dawnych czasów i wypatrywanie lepszego jutra jest przez cały czas na porządku dziennym. I tak doszedłem do drugiej części tytułu czyli do nadziei. Nadzieja, że będzie lepiej pojawiała się w ciągu 1,5 roku kilka razy. Czasami światełko tliło się delikatnie, niemal niewidocznie, a innym razem był to prawdziwy ogień. Pisząc o "prawdziwym ogniu" mam oczywiście na myśli wielki powrót na lubelskie niebo linni Qatar Airways. Po zestrzeleniu B772 Malaysia Airlines katarski przewoźnik podobnie jak większość linii podjął decyzję o zaprzestaniu lotów nad Ukrainą. Jednak w ubiegłym tygodniu zaczęliśmy obserwować nieśmiałe próby przelotów nad jej zachodnią częścią. Początkowo w GOTIX wlatywał tylko A320 do Warszawy, ale kilka dni później jego śladem podążył A350 do PHL oraz B777 do Stanów Zjednoczonych. Kluczowym momentem była niedziela 17 stycznia kiedy B77W udający się do Chicago przeleciał nad naszym miastem. Gdybyście tylko widzieli moją reakcję i moją minę:) Maszyna na którą tak długo czekałem ponownie zagościła na "moim" kawałku nieba, a ja znowu mogłem cieszyć się jej widokiem. Był stres, były emocje, ale ostatecznie udało się ten moment uwiecznić.
17.1.2016 r.
Qatar Airways | B77W | A7-BAM | QTR725 | DOH-ORD | ROLKa-PENOR | Godz: 11:47
17.1.2016 r.
Patrząc na powyższy screen zapewne zauważyliście, że dwie pozostałe maszyny tego przewoźnika wleciały przez punkt GOTIX. Jest to co prawda dosyć daleko od Lublina (i bardzo mocno pod słońce), ale zawsze można podjechać te kilka kilometrów, więc taki powrót na stałe również byłby bardzo mile widziany:). Co te przeloty dla nas oznaczają? Czy to tylko jedna jaskółka czy już poważna zapowiedź powrotu dawnych czasów? Moim zdaniem należy podejść do tego z bardzo dużym dystansem. Na pewno jest to duży postęp ponieważ do tej pory Qatar Airways nawet nie zbliżał się do Ukrainy. Są powody do optymizmu, widać, że chęć powrotu u przewoźników jest duża, ale z ogłoszeniem wielkiego sukcesu musimy się niestety jeszcze wstrzymać. Wielokrotnie powtarzałem, że niezbędnym warunkiem powrotu normalności jest spokój oraz zakończenie konfliktu pomiędzy Ukrainą a Rosją. Obecnie co prawda działania militarne nie są prowadzone, ale nadal nie ma mowy o pokoju i stabilizacji (o rozwiązaniu problemu Krymu nawet nie wspominając). Tak naprawdę jeden drobny incydent może sprawić, że linie ponownie zaczną omijać ukraińską przestrzeń powietrzną, a sytuacja wróci do stanu z poprzednich kilkunastu miesięcy. Tym samym pozostaje nam cierpliwie czekać i obserwować rozwój wydarzeń. Jedno jest pewne, dzięki Qatar Airways wróciły nasze najpiękniejsze wspomnienia oraz pojawiła się nadzieja na lepsze (spotterskie) jutro. Chociaż droga ku normalności jest nadal długa i wyboista to tego typu przeloty jak ten z niedzieli sprawiają, że mocniej wierzymy, że jeszcze będzie przepięknie...bo kto zabroni nam marzyć?
To fakt wielu spotterów na prawdę ucierpiało, zwłaszcza z Podkarpacia, inni zyskali wiele ciekawych maszyn, jak na przykład chłopaki z północno zachodniej Polski. U mnie ruch w sumie pozostał cały czas na poziomie, co prawda zniknął cały ruch z L984, L986 ale za to LENOV ożyło EK,QTR,ETD,SVA itp których wcześniej było jak na lekarstwo, chociaż przyznam że bardzo brakuje starych dobrze znanych lotów TG, SQ lub LH. W mojej szerokości nie jest źle, jest inaczej ale na pewno nie źle :-) Pozdrawiam Krystian.
OdpowiedzUsuńJak to w życiu, ktoś stracił, a ktoś zyskał:) Na mazurach to teraz mają naprawdę mega ruch (wcześniej niemal sam Air Baltic latał i Rossiya). Nad Lublinem też nie jest źle, ale nam tyłek ratuje BABKO-BIGLU. Bez tego byłoby bardzo przeciętnie. Mimo wszystko brakuje Evy, SIA, Emirates, Etihad'a (teraz byłby w nowym malowaniu i na B789), a co najważniejsze nie ma u nas A380 (a dawniej były nawet trzy dziennie). Niektórzy oberwali naprawdę konkretnie (wspomniane przez Ciebie Podkarpacie oraz osoby, które bazowały na M70/L980). Ty po wizycie w Londynie to w sumie jesteś nasycony samolotami na kilka tygodni:) Widziałem kolejną paczkę zdjęć na flickr. Konkretne maszyny.
OdpowiedzUsuń